Obrona Częstochowy

Pod Częstochową, gdzie Jasna Góra,
Stał sobie klasztor wysoko w chmurach.
Był dla Polaków miejscem modlitwy,
Lecz kiedyś stał się teatrem bitwy.

Nastał czas wojny przed wielu laty
- wkoło zabrzmiały szwedzkie armaty,
Na Jasnej Górze chłopi z mnichami
Bronili Polski wraz z rycerzami.

Na pomoc ruszył drogą z Tarnowa
Synek rybaka, był ze Śladkowa,
By w Częstochowie nie słabli z głodu
Wiózł Rzemko karpie i garnek miodu.

Karpie na wozie w dwóch beczkach z wodą
Były nazajutrz pod Częstochową,
Rzemko wóz schował co nieco w dali,
Żeby mu Szwedzi ryb nie zabrali.

Czekał aż wieczór przyszedł ponury
Pod częstochowskie klasztorne mury,
Aby obrońcom dać wóz jedzenia,
Życzyć sił wielu i powodzenia.

Gdy czekał nocy przyszła pokusa
Szwedzkiemu wojsku zrobić psikusa.
A wiedział Rzemko od swego Taty,
Jak to nie lubią wody armaty.



Nalał więc wody w lufy z pół beczki,
Potem się rzucił w las do ucieczki,
A Szwedzi zamiast strzelać kulami
Dwa dni suszyli lufy szmatami.

Tak to odważne myśli Rzemkowe
Pomogły bronić nam Częstochowę.
W tym czasie mnisi, chłopi, rycerze
Mieli wspaniałą z karpi wieczerzę.


Wyliczanka

Kiedy armata jest w środku sucha,
Strzela kulami ze swego brzucha
Gdy w niej jest wody pełniutka micha,
Wtedy armata kicha i prycha...
Bum, bum, bum, trachu, trach, kula wpadła w żółty piach