Smok Karpiożer

Raz się w Krakowie straszna rzecz stała
- Smok tam zamieszkał, gdzie smocza skała.
Często porywał przepiękną pannę,
Potem ją łykał jak kaszkę mannę.

Łzy więc się lały w mieście Krakowie,
Jak smoka zabić, czy ktoś podpowie?
Król już wyznaczył wielką nagrodę
- srebra i złota pełną komodę.

Niejeden śmiałek walcząc ze smokiem,
Ginął w męczarniach, nim mrugnął okiem.
Trzystu rycerzy życie straciło,
- Wstrętne smoczysko jednak wciąż żyło.

Kiedyś do króla przybył Dratewka
- szewczyk młodziutki i dusza krewka,
Wykrzyknął: "Panie, zabić wypada
Tego zabójcę spod skały, gada.

Potrzebne będą mi tylko karpie,
Które położę przy smoczej skarpie.
Do środka karpi zaszyję siarkę,
Która brzuszysko smoka rozszarpie.

"Karpie?" - zdziwiony król się zapyta,
"Chyba barana, co ma kopyta!"
Na to Dratewka - "Nie tędy droga,
Karpie być muszą, gdy taka trwoga.



Smok ten zajada barany tłuste,
Czasem bigosik, czyli kapustę,
A w piątki zrzuca nadmiary sadła
- Dołącza karpie do swego jadła"

Król więc ze stawów koło Zatora,
Kazał nałapać karpi pół wora,
Dratewka siarki mocnej im zadał,
Podrzucił ryby pod jamę gada.

Smok pożarł danie już w trzy minuty,
A w chwilę potem padł, był otruty.
Cieszył się Szewczyk, Kraków calutki
- smoka pokonał chłopiec malutki.

Wtedy tradycja piękna powstała
- karpie je Kraków i Polska cała.
Gdy człowiek karpia przed sobą zoczy,
To mu apetyt przychodzi smoooooczy.


Smocza wyliczanka

Smok w Krakowie je kapustę,
Czasem też barany tłuste,
W piątki dietę zaś stosuje
- mnóstwa karpi potrzebuje.